Postanowiłam pisać jeszcze na tym blogu, bo widzę, że mam dla kogo, a to jest motywacja. Oczywiście wiadomo, że teraz zacznie się trochę więcej dziać, bo piękne związki to tylko w filmach. Dlatego u mnie tak nie będzie. Będę pisała, ale nie martwcie się, wszystko będzie okej :)
Ten rozdział zaczełam pisać wczoraj, a dokończyłam dzisiaj. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania : ) :**
_______________________________________________________________________________
Otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam, ponieważ światło
mnie poraziło. Znowu próbowałam powtórzyć czynność, lecz wolniej i teraz gdy
już jestem oswojona ze światłem które panuje w pomieszczeniu, mogę dokładnie
zobaczyć co jest dookoła. Poczułam jakiś ciężar na swoich nogach, spojrzałam w
ich stronę i zobaczyłam śpiącego blondyna. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy
„Ja żyję” To było pierwsze co pomyślałam po przebudzeniu się. W oddali także
dostrzegłam resztę chłopaków, Dan i Perrie. Byłam szczęśliwa, że mogę ich
zobaczyć, że mogę zobaczyć Nialla, że jeszcze będę żyła. Nie sądziłam, że ta
operacja się uda, a lekarz nawet mi w tym nie pomagał. Cały czas mówił, że
muszę mieć szczęście. No może i tak. Najwidoczniej mam szczęście, ale i tak ja
wiem swoje.
Oparłam głowę na poduszkę, ponieważ głowa mnie bolała.
Złapałam się za klatkę piersiową. Nie sądziłam, że tak się tym przejmę. Mam
teraz w sobie czyjeś serce. Nie leży mi ta sytuacja, jednak cieszę się, bo nie
muszę zostawiać Nialla samego. Wiem, że bardzo bym za nim tęskniła. Ta choroba
bardzo nas do siebie zbliżyła. Teraz wiem, że on jest tym jedynym, z którym
chcę przeżyć resztę swojego życia. I wiem, że muszę robić wszystko by go przy
sobie przytrzymać.
-Klaudia? –usłyszałam ten nieziemski, zachrypnięty głos.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego piękne niebieskie tęczówki. Blondyn się
pochylił nade mną i znowu wyszeptał:
-Tak się cieszę, że jesteś. Kocham Cię. Zawsze przy tobie
będę. Nigdy Cię nie opuszczę. Nigdy. –pocałował mnie, a ja oddałam jego pocałunek.
To jest piękne, że w moich najlepszych, a może najgorszych chwilach Niall i
przyjaciele są ze mną. Wszystko muszę zawdzięczać Liamowi. Gdyby wtedy, tej
nocy nie przyleciał po mnie, nie było by mnie tu. Nigdy bym nie spotkała
Nialla. Nigdy bym się nie zakochała. Nigdy bym z nim nie była. Nie miał by kto
mnie teraz wspierać. Byłabym sama. Cieszę się, że chociaż raz w życiu spotkało
mnie coś miłego, a później było już tylko lepiej. W krótkim czasie spotkałam przyjaciół których będę miała do
końca życia i co najważniejsze, spotkałam chłopaka który bez względu na
wszystko jest przy mnie i mnie wspiera. Jest moją drugą połówką.
-Niall? –usłyszałam głos dochodzący gdzieś w oddali. To był
Liam- Klaudia się obudziła?
-Tak –Niall powiedział jedno krótkie słowo, a Liam już był
przy mnie. Spojrzał mi w oczy, a w jego widziałam łzy. Mam nadzieję, że
szczęścia. Musnął mój policzek i powiedział:
-Już się baliśmy, że Cię straciliśmy
-Nigdy mnie nie stracicie. Zawszę będę przy was
Przez nas obudziła się cała reszta. Wszyscy obeszli nas
dookoła. Czułam się niezręcznie gdy tak wszyscy się na mnie patrzyli. Jestem
nieśmiałą osobą, więc tak sytuacja mnie przytłaczała. Ale wiem, że cieszą się
razem ze mną. Bali się, że mnie stracą, dlatego nie mam im niczego za złe. Są przy
mnie i jestem im za to wdzięczna.
*parę dni później*
Dzisiaj poniedziałek. Dzisiaj wychodzę z tego szpitala.
Niczym się nie przejmuję. No może jedna rzecz- wszyscy fotoreporterzy czuwają
pod szpitalem dobre parę dni. Stoją tam cały dzień i całą noc. Boję się wyjść.
Nie wiem czemu, przecież jestem do nich przyzwyczajona. Wiem, że jestem
obiektem który ma duże zainteresowanie, ale potrzebuję po takim czymś trochę
przerwy. W tym szpitalu doznałam szoku. Mogłam stracić życie, mogłam stracić
wszystko co osiągnęłam. Głupio mi tak wyjść przed szpital i odpowiedzieć
reporterom jak się teraz czuję i co tam robiłam. Co się ze mną działo. A wiem,
że będą o to pytać. Czułam strach. Chciałam stąd wyjść od dawna, lecz dzisiaj
jak już mogę wyjść, to nie chcę. Boję się. Ale wiem, że musze pokonać strach…
Staliśmy z Niallem
przed drzwiami. Niby chciałam iść, ale z drugiej strony nie. Trzymałam Nialla
rękę i za każdym razem, kiedy myślałam co może mnie spotkać przed szpitalem
ściskałam mu rękę jeszcze bardziej. Blondyn czuł mój strach, więc szepnął mi do
ucha, że wszystko będzie dobrze, że mam zrobić krok i już. Za chwilę będziemy w
samochodzie i pojedziemy do domu.
No więc zdałam się na odwagę i zrobiłam ten krok. Niall
otworzył drzwi, a wszystkie flesze skierowały się na nas. Oślepiały mnie, więc
wzięłam głowę w dół. Niall ciągnął mnie za sobą, a drugą ręką odpychał
wszystkich którzy stali nam na drodze. W końcu doszliśmy do jego samochodu, a
ja siedząc w środku poczułam ulgę. Odepchnęłam głośno i spojrzałam przed siebie.
Całą drogę nie odzywaliśmy się. Niall siedział skupiony na drodze, a ja
patrzałam w okno, po którym zaczęły spływać duże krople.
Gdy dojechaliśmy do domu, blondyn od razu otworzył mi drzwi
i dał swoją bluzę. Nie wiem po co przecież do domu mamy zaledwie pięć kroków,
jednak doceniam jego starania. Wiem, że chce dla mnie wszystkiego co najlepsze.
W środku wszyscy siedzieli w salonie i wyczekiwali mnie.
Siedzieli w ciszy, więc my ją przerwaliśmy. Nie podobało mi się to, że tak się
mną opiekują. Wiem, że się starają, ale nic mi już nie jest. Żyję i normalnie
funkcjonuję, dlatego nie chcę, by aż tak się mną przejmowali. Mówiłam im, ale
oni nadal swoje. Z nimi nie wygram. Posadzili mnie na kanapie, przykryli kocem
i podali ciepłe kakao. A następnie włączyli jakiś film. Wszyscy razem
spędzaliśmy czas. Jak to oni powiedzieli: „Dopóki ty nie będziesz mogła chodzić
do szkoły i będziesz musiała siedzieć w domu, tak długo my będziemy się tobą
opiekować i spędzać z tobą czas. Jesteśmy
tutaj dla Ciebie”
Ja uroniłam pare łez, bo to mnie
poruszyło. Odpowiedziałam im krótko „A ja jestem tutaj dla was”
*Dwa dni później*
Obudziłam się o 10 i poszłam się
ubrać. Wybrałam zestaw na dzisiaj i poszłam do łazienki. Tam się przebrałam,
zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy, a gdy już byłam gotowa opuściłam
łazienkę i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni, więc tam weszłam i się z
nimi przywitałam. Od razu podali mi talerz z tostami i kazali jeść. Byłam
głodna, więc się nie opierałam. Niestety, a może i stety, chłopaki nie dostali
dzisiaj wolnego, więc już myślałam, że będę sama i będę mogła porobić coś na co
będę miała ochotę. Cały czas prawie leżę, więc bardzo bolął mnie kości, a oni
na nic mi nie pozwalają.
Gdy tylko skończyliśmy
śniadanie, chłopaki się z nami pożegnali i wyszli. Myślałam, ze Dan też
wychodzi, ale jak się okazało tylko Perrie ma próby, a Dan zostaje ze mną. Na pewno pozwoli mi na więcej niż
chłopacy, ale też nie do końca.
Kiedy Dan siedziała w pokoju i
była zapatrzona w telewizor, ja poszłam na górę i przebrałam się w dresy. A gdy
zeszłam na dół oznajmiłam jej, że idę pobiegać. Nie chciała mnie puścić, no ale
też nie mogła mię zatrzymać. Dlatego postanowiła pójść ze mną. Zgodziłam się na
to, bo nie miałam innego wyboru i tak i tak by za mną pobiegła. Dlatego
przebrała się i razem wybiegłyśmy z domu. Włożyłam z uszy słuchawki i
zapuściłam muzykę, podobnie zrobiła Dan. Oczywiście nie rozmawiałyśmy. A
biegałyśmy z godzinę. Dobrze mi to zrobiło. W końcu mogłam się trochę poruszać.
-Tylko nic nie mów chłopakom
–powiedziała zdyszana Dan, gdy tylko przekroczyłyśmy próg domu
-A o czym?
-No, że wypuściłam Cię na dwór i
pozwoliłam biegać. Jakby się dowiedzieli to by mnie zabili –zaśmiałam się i
oczywiście przyrzekłam, że nic im nie powiem. A następnie poszłam wziąć
prysznic.
Gdy zeszłam na dół była już 13.
Oglądałyśmy z Dan jakieś filmy, które leciały w tv i rozmawiałyśmy. A o 15
zadzwonił dzwonek do drzwi, Dan poszła otworzyć a po chwili weszła do pokoju i
powiedziała, że to do mnie. Zaraz za nią szli Dawid i Matt. Ucieszyłam się na
ich widok i przytuliłam każdego, następnie dając buziaka w policzek. Zrobiłam
im herbaty i poprosiłam by usiedli. Zapoznałam ich z Dan, bo nie chciałam żeby
siedziała sama w pokoju. Mogła przecież z nami rozmawiać. Miło było. Chłopaki bardzo
się o mnie martwili, tak samo jak chłopacy z tej całej `drużyny` z którą grałam
na boisku. Powiedzieli, że ich tajna bron prawie zginęła. Rozśmieszyła mnie
cała ta sytuacja. Ogólnie to była fajna atmoswera chłopaki polubili się z Dan,
więc to też było miłe. O 18 chłopaki poszli a godzinę po nich wrócili nasi
chłopacy. Albo raczej nasze `dzieciaczki`.
O 22 wszyscy poszliśmy się
położyć spać.
_______________________________________________________
Może nie działo się tutaj za dużo, ale w następnym będzie :D
_______________________________________________________
Może nie działo się tutaj za dużo, ale w następnym będzie :D
Tak się cieszę, że postanowiłaś pisać dalej. Rozdział bardzo fajny, tylko, że chłopcy są odrobinkę nadopiekuńczy.
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Weny życzę :*
Rozdział super! A skoro w nim się nic nie działo to boję się następnego!! :D I bardzo ucieszyła mnie wiadomość że nie zakończyłaś bloga ;)
OdpowiedzUsuńAwww *u* Jak to pięknie ujęłaś na samej górze ;**
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ; ) Czekam na nn ; )
Awww...♥
OdpowiedzUsuńCieszę się, że piszesz dalej.^^
Już się boję kolejnego rozdziału.xD
Życzę weny. Czekam na next'a.
xx Claudine.
Jejku jak się cieszę że nie zakończyłaś pisać :D
OdpowiedzUsuńNa prawdę masz talent do tego :)
Twój blog jest tak wciągający ;o
Zaczęłam czytać go dzisiaj i nie mogłam się odciągnąć :)
Życzę weny i czekam na następny :)