poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 29.

Jejuś nawet nie wiecie jaką radość sprawiłyście mi swoimi komentarzami. Cieszę się, że moje opowiadanie wam się podobało, a raczej podoba. Jestem szczęśliwa, że moja praca nie poszła na marne i ktoś potrafi to docenić. Zaczynając tego bloga nie wierzyłam, że zajdę tak daleko, że ktoś będzie to czytał, komentował, a na samym końcu tak ładnie się wypowiadał. To nie ja jestem niesamowita, tylko wy. Bo gdyby nie wy, napewno nie pisałabym teraz tego. Kocham was i dziękuję za każdy komentarz. Dziękuję każdej osobie która komentowała, bo sprawiała mi tym radość. Dziękuję :**
Postanowiłam pisać jeszcze na tym blogu, bo widzę, że mam dla kogo, a to jest motywacja. Oczywiście wiadomo, że teraz zacznie się trochę więcej dziać, bo piękne związki to tylko w filmach. Dlatego u mnie tak nie będzie. Będę pisała, ale nie martwcie się, wszystko będzie okej :) 
Ten rozdział zaczełam pisać wczoraj, a dokończyłam dzisiaj. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania : ) :**
_______________________________________________________________________________

Otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam, ponieważ światło mnie poraziło. Znowu próbowałam powtórzyć czynność, lecz wolniej i teraz gdy już jestem oswojona ze światłem które panuje w pomieszczeniu, mogę dokładnie zobaczyć co jest dookoła. Poczułam jakiś ciężar na swoich nogach, spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam śpiącego blondyna. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy „Ja żyję” To było pierwsze co pomyślałam po przebudzeniu się. W oddali także dostrzegłam resztę chłopaków, Dan i Perrie. Byłam szczęśliwa, że mogę ich zobaczyć, że mogę zobaczyć Nialla, że jeszcze będę żyła. Nie sądziłam, że ta operacja się uda, a lekarz nawet mi w tym nie pomagał. Cały czas mówił, że muszę mieć szczęście. No może i tak. Najwidoczniej mam szczęście, ale i tak ja wiem swoje.
Oparłam głowę na poduszkę, ponieważ głowa mnie bolała. Złapałam się za klatkę piersiową. Nie sądziłam, że tak się tym przejmę. Mam teraz w sobie czyjeś serce. Nie leży mi ta sytuacja, jednak cieszę się, bo nie muszę zostawiać Nialla samego. Wiem, że bardzo bym za nim tęskniła. Ta choroba bardzo nas do siebie zbliżyła. Teraz wiem, że on jest tym jedynym, z którym chcę przeżyć resztę swojego życia. I wiem, że muszę robić wszystko by go przy sobie przytrzymać.
-Klaudia? –usłyszałam ten nieziemski, zachrypnięty głos. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego piękne niebieskie tęczówki. Blondyn się pochylił nade mną i znowu wyszeptał:
-Tak się cieszę, że jesteś. Kocham Cię. Zawsze przy tobie będę. Nigdy Cię nie opuszczę. Nigdy. –pocałował mnie, a ja oddałam jego pocałunek. To jest piękne, że w moich najlepszych, a może najgorszych chwilach Niall i przyjaciele są ze mną. Wszystko muszę zawdzięczać Liamowi. Gdyby wtedy, tej nocy nie przyleciał po mnie, nie było by mnie tu. Nigdy bym nie spotkała Nialla. Nigdy bym się nie zakochała. Nigdy bym z nim nie była. Nie miał by kto mnie teraz wspierać. Byłabym sama. Cieszę się, że chociaż raz w życiu spotkało mnie coś miłego, a później było już tylko lepiej. W krótkim czasie  spotkałam przyjaciół których będę miała do końca życia i co najważniejsze, spotkałam chłopaka który bez względu na wszystko jest przy mnie i mnie wspiera. Jest moją drugą połówką.
-Niall? –usłyszałam głos dochodzący gdzieś w oddali. To był Liam- Klaudia się obudziła?
-Tak –Niall powiedział jedno krótkie słowo, a Liam już był przy mnie. Spojrzał mi w oczy, a w jego widziałam łzy. Mam nadzieję, że szczęścia. Musnął mój policzek i powiedział:
-Już się baliśmy, że Cię straciliśmy
-Nigdy mnie nie stracicie. Zawszę będę przy was
Przez nas obudziła się cała reszta. Wszyscy obeszli nas dookoła. Czułam się niezręcznie gdy tak wszyscy się na mnie patrzyli. Jestem nieśmiałą osobą, więc tak sytuacja mnie przytłaczała. Ale wiem, że cieszą się razem ze mną. Bali się, że mnie stracą, dlatego nie mam im niczego za złe. Są przy mnie i jestem im za to wdzięczna.
*parę dni później*
Dzisiaj poniedziałek. Dzisiaj wychodzę z tego szpitala. Niczym się nie przejmuję. No może jedna rzecz- wszyscy fotoreporterzy czuwają pod szpitalem dobre parę dni. Stoją tam cały dzień i całą noc. Boję się wyjść. Nie wiem czemu, przecież jestem do nich przyzwyczajona. Wiem, że jestem obiektem który ma duże zainteresowanie, ale potrzebuję po takim czymś trochę przerwy. W tym szpitalu doznałam szoku. Mogłam stracić życie, mogłam stracić wszystko co osiągnęłam. Głupio mi tak wyjść przed szpital i odpowiedzieć reporterom jak się teraz czuję i co tam robiłam. Co się ze mną działo. A wiem, że będą o to pytać. Czułam strach. Chciałam stąd wyjść od dawna, lecz dzisiaj jak już mogę wyjść, to nie chcę. Boję się. Ale wiem, że musze pokonać strach…
   Staliśmy z Niallem przed drzwiami. Niby chciałam iść, ale z drugiej strony nie. Trzymałam Nialla rękę i za każdym razem, kiedy myślałam co może mnie spotkać przed szpitalem ściskałam mu rękę jeszcze bardziej. Blondyn czuł mój strach, więc szepnął mi do ucha, że wszystko będzie dobrze, że mam zrobić krok i już. Za chwilę będziemy w samochodzie i pojedziemy do domu.
No więc zdałam się na odwagę i zrobiłam ten krok. Niall otworzył drzwi, a wszystkie flesze skierowały się na nas. Oślepiały mnie, więc wzięłam głowę w dół. Niall ciągnął mnie za sobą, a drugą ręką odpychał wszystkich którzy stali nam na drodze. W końcu doszliśmy do jego samochodu, a ja siedząc w środku poczułam ulgę. Odepchnęłam głośno i spojrzałam przed siebie. Całą drogę nie odzywaliśmy się. Niall siedział skupiony na drodze, a ja patrzałam w okno, po którym zaczęły spływać duże krople.
Gdy dojechaliśmy do domu, blondyn od razu otworzył mi drzwi i dał swoją bluzę. Nie wiem po co przecież do domu mamy zaledwie pięć kroków, jednak doceniam jego starania. Wiem, że chce dla mnie wszystkiego co najlepsze.
W środku wszyscy siedzieli w salonie i wyczekiwali mnie. Siedzieli w ciszy, więc my ją przerwaliśmy. Nie podobało mi się to, że tak się mną opiekują. Wiem, że się starają, ale nic mi już nie jest. Żyję i normalnie funkcjonuję, dlatego nie chcę, by aż tak się mną przejmowali. Mówiłam im, ale oni nadal swoje. Z nimi nie wygram. Posadzili mnie na kanapie, przykryli kocem i podali ciepłe kakao. A następnie włączyli jakiś film. Wszyscy razem spędzaliśmy czas. Jak to oni powiedzieli: „Dopóki ty nie będziesz mogła chodzić do szkoły i będziesz musiała siedzieć w domu, tak długo my będziemy się tobą opiekować i spędzać z tobą czas.  Jesteśmy tutaj dla Ciebie”

Ja uroniłam pare łez, bo to mnie poruszyło. Odpowiedziałam im krótko „A ja jestem tutaj dla was”
*Dwa dni później*
Obudziłam się o 10 i poszłam się ubrać. Wybrałam zestaw na dzisiaj i poszłam do łazienki. Tam się przebrałam, zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy, a gdy już byłam gotowa opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni, więc tam weszłam i się z nimi przywitałam. Od razu podali mi talerz z tostami i kazali jeść. Byłam głodna, więc się nie opierałam. Niestety, a może i stety, chłopaki nie dostali dzisiaj wolnego, więc już myślałam, że będę sama i będę mogła porobić coś na co będę miała ochotę. Cały czas prawie leżę, więc bardzo bolął mnie kości, a oni na nic mi nie pozwalają.
Gdy tylko skończyliśmy śniadanie, chłopaki się z nami pożegnali i wyszli. Myślałam, ze Dan też wychodzi, ale jak się okazało tylko Perrie ma próby, a Dan zostaje ze  mną. Na pewno pozwoli mi na więcej niż chłopacy, ale też nie do końca.
Kiedy Dan siedziała w pokoju i była zapatrzona w telewizor, ja poszłam na górę i przebrałam się w dresy. A gdy zeszłam na dół oznajmiłam jej, że idę pobiegać. Nie chciała mnie puścić, no ale też nie mogła mię zatrzymać. Dlatego postanowiła pójść ze mną. Zgodziłam się na to, bo nie miałam innego wyboru i tak i tak by za mną pobiegła. Dlatego przebrała się i razem wybiegłyśmy z domu. Włożyłam z uszy słuchawki i zapuściłam muzykę, podobnie zrobiła Dan. Oczywiście nie rozmawiałyśmy. A biegałyśmy z godzinę. Dobrze mi to zrobiło. W końcu mogłam się trochę poruszać.
-Tylko nic nie mów chłopakom –powiedziała zdyszana Dan, gdy tylko przekroczyłyśmy próg domu
-A o czym?
-No, że wypuściłam Cię na dwór i pozwoliłam biegać. Jakby się dowiedzieli to by mnie zabili –zaśmiałam się i oczywiście przyrzekłam, że nic im nie powiem. A następnie poszłam wziąć prysznic.
Gdy zeszłam na dół była już 13. Oglądałyśmy z Dan jakieś filmy, które leciały w tv i rozmawiałyśmy. A o 15 zadzwonił dzwonek do drzwi, Dan poszła otworzyć a po chwili weszła do pokoju i powiedziała, że to do mnie. Zaraz za nią szli Dawid i Matt. Ucieszyłam się na ich widok i przytuliłam każdego, następnie dając buziaka w policzek. Zrobiłam im herbaty i poprosiłam by usiedli. Zapoznałam ich z Dan, bo nie chciałam żeby siedziała sama w pokoju. Mogła przecież z nami rozmawiać. Miło było. Chłopaki bardzo się o mnie martwili, tak samo jak chłopacy z tej całej `drużyny` z którą grałam na boisku. Powiedzieli, że ich tajna bron prawie zginęła. Rozśmieszyła mnie cała ta sytuacja. Ogólnie to była fajna atmoswera chłopaki polubili się z Dan, więc to też było miłe. O 18 chłopaki poszli a godzinę po nich wrócili nasi chłopacy. Albo raczej nasze `dzieciaczki`.
O 22 wszyscy poszliśmy się położyć spać.
_______________________________________________________
Może nie działo się tutaj za dużo, ale w następnym będzie :D 

5 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że postanowiłaś pisać dalej. Rozdział bardzo fajny, tylko, że chłopcy są odrobinkę nadopiekuńczy.
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super! A skoro w nim się nic nie działo to boję się następnego!! :D I bardzo ucieszyła mnie wiadomość że nie zakończyłaś bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww *u* Jak to pięknie ujęłaś na samej górze ;**
    Rozdział świetny ; ) Czekam na nn ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww...♥
    Cieszę się, że piszesz dalej.^^
    Już się boję kolejnego rozdziału.xD
    Życzę weny. Czekam na next'a.

    xx Claudine.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jak się cieszę że nie zakończyłaś pisać :D
    Na prawdę masz talent do tego :)
    Twój blog jest tak wciągający ;o
    Zaczęłam czytać go dzisiaj i nie mogłam się odciągnąć :)
    Życzę weny i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń