środa, 11 września 2013

Epilog.

Obudziłam się rankiem o 8. Uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy tylko otworzyłam oczy. Spojrzałam na swój brzuch i pogładziłam go całą ręką. Był już bardzo duży. W końcu to już 8 miesiąc. A ja mam dzisiaj 18 lat. Tak się strasznie cieszę. Z jednej strony, dlatego, że gdy moje dziecko się urodzi, ja będę pełnoletnia. Nie będę dzieckiem. A w moim przypadku, nawet taki młody wiek, robi ze mnie kobietę, a nie nastolatkę. W życiu wiele przeżyłam i nauczyłam się radzić sobie samej. Teraz już to tylko jest dopełnienie tego wszystkiego. Wiem, że jestem dosyć młoda, a może i nawet za młoda na dziecko, ale jestem w stanie sobie z tym poradzić. Wyzwanie które mnie czeka, odbieram pozytywnie. A wiedząc, że w około mam osoby, które tylko mi z tym pomogę, cieszę się jeszcze bardziej. Na razie nie wiem czy będzie to dziewczynka, czy chłopiec, bo prosiła lekarza, by mi tego nie mówił. Chcę mieć niespodziankę, dlatego już nie mogę się doczekać, by się dowiedzieć. Zobaczyć swoje dziecko. Jeżeli odziedziczy urodę po tatusiu, będzie najpiękniejszym dzieckiem na świecie.
   Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Szybko naciągnęłam na nogi jakieś dżinsy i luźną koszulkę. Włosy związałam i zbiegłam na dół. Z kuchni leciał piękny zapach, już nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć co tam się dzieje. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg kuchni. Był tam Niall i smażył coś na patelni. Podeszłam bliżej, a on zorientował się, że przyszłam. Odwrócił się i złożył czuły pocałunek moich ustach, a następnie na brzuchu. Uśmiechnęłam się do niego, na co on odpowiedział:
-Wszystkiego najlepszego księżniczko
-Dziękuję –podziękowałam i pocałowałam go w policzek. Zaciągnęłam się zapachem.
-Pięknie pachnie. Co to?
-Twoje śniadanko
-Już nie mogę się doczekać, żeby spróbować
Usiadłam na krześle przy stole i czekałam, aż mój chłopak nałoży mi naleśnika na talerz. Nie czekałam za długo, a już postawił przede mną świetnie przyrządzonego naleśnika. Uśmiechnęłam i ponownie podziękowałam. A następnie zabrałam się za zjedzenie go.
-Pyszne, dziękuję –powiedziałam, gdy skończyłam jeść. Niall tylko obdarzył mnie ciepłym uśmiechem i zabrał talerz. Następnie poprosił, żebym poszła się przebrać w coś ładniejszego, bo zabiera mnie w pewne miejsce. Wykonałam jego polecenie i szybko pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z szafy czarne dżinsy i kremową koszulę. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy rozpuściłam. NA nogi naciągnęłam czarne buty na koturnie i zeszłam na dół. Dziwnie się chodzi z takim wielkim brzuchem, ale już się przyzwyczaiłam. Niall stał w salonie i nerwowo tuptał nogą. Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił gdy tylko mnie zobaczył
-Coś się stało? Dlaczego się tak denerwujesz? –zapytała, bo się o niego martwiłam
-Nie, nic nie jest. Czasem po prostu lubię tak porobić –posłał mi uspokajający uśmiech i złapał za rękę. Poszedł w stronę drzwi, a ja za nim. Wsiedliśmy do samochodu i Niall ruszył. Nie chciał mi powiedzieć dokąd jedziemy, ale wiedziałam, że na pewno nie będzie to jakaś super restauracja czy coś. Cieszyłam się, bo takiego czegoś miałam już dość. Gdy tylko w takim miejscu się pojawiliśmy, fotoreporterzy też. Robili nam zdjęcia i mimo, że już się do tego przyzwyczaiłam, dalej trochę mnie to drażniło. Każdy mój ruch był fotografowany, czego nie znosiłam. Czułam się w takim miejscu jak w klatce w zoo. Każdy się na ciebie patrzy, robi zdjęcia. ‘A ty robisz to co oni chcą. Wiem, ze Niall jest romantykiem i będzie to coś lepszego, od każdej restauracji.
   Nagle samochód się zatrzymał, a blondyn wysiadł jako pierwszy i otworzył mi drzwi. Podał rękę, którą złapałam i wysiadłam tak jak on. Znajdowaliśmy się w jakimś lesie, lecz jego korony nie były takie duże, by zasłaniać słońce. Obejrzałam się dookoła i nagle poczułam mocne szarpnięcie. Niall ciągnął mnie za sobą, a ja nie byłam mu dłużna. W pewnym momencie się zatrzymał a my znajdowaliśmy się na pięknej zielonej polanie. Słońce świeciło w sam środek. Dookoła były drzewa, było tam strasznie cicho, a jedyne głosy jakie słyszałam to albo nasze oddechy, albo śpiewanie ptaków. Niall podszedł do jednego drzewa i dopiero wtedy zorientowałam się, że stoi tam pięknie przyrządzony stół. Usiadłam razem z nim i uśmiechnęłam się
-Tu jest pięknie. Jak znalazłeś to miejsce?
-Szczerze powiedziawszy, odkrył je mój dziadek. Kiedyś zawsze ze mną tu przychodził, a po jego śmierci przychodziłem tu tylko gdy czułem się źle i musiałem porozmyślać o swoim życiu. Dawno tu nie byłem, ale to tylko dlatego, że będąc z tobą, nie miałem powodów, by odwiedzać to miejsce. Przy tobie byłem szczęśliwy i dalej jestem. Teraz nosisz w sobie nasze dziecko i nie mogę się doczekać, aż je zobaczę. Damy sobie radę jako rodzice Jestem tego pewny. –na moich ustach pojawił się jeszcze większy uśmiech, a łzy zebrały się w oczach. Nie pozwoliłam im jednak wylać się na moje policzki. Nigdy nie usłyszałam od niego tak pięknych słów, a raczej od nikogo.
-Czuję się wyjątkowo. Dziękuję
-To dlatego, że jesteś wyjątkowa. –przybliżył się i pocałował mnie w policzek. –A wiesz co jeszcze mój dziadek tu zrobił?
-Co?
-Oświadczył się mojej babci. Ona nigdy nie lubiła jakiś wytwornych restauracji. Wolała coś zrobionego od serca. Mam nadzieję, ze z tobą jest tak samo –uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
-Ze mną jest całkowicie tak samo.
-Dlatego mam nadzieję, że zgodzisz się też na to. –powiedział i włożył rękę w kieszeń. Nagle wyciągnął z niej jakieś pudełeczko i klęknął.
-Klaudia, wyjdziesz za mnie? –zaczęłam płakać. Teraz już nie mogłam tego powstrzymać. Zdecydowanie to były moje najlepsze urodziny z życiu i nic ich nie pobije. Przez łzy wyłkałam jedno słowo „Tak” a blondyn przestał się denerwować. Otworzył czarne pudełko i wyciągnął z niego piękny pierścionek. –Mogę? –zapytał i wyciągnął w moją stronę rękę. Podałam mu swoją i nałożył na mój palec pierścionek. Obejrzałam go i wtuliłam się w swojego narzeczonego.
-Nie płacz kochanie
-Jestem taka szczęśliwa
-Wiem to. Ja też. Teraz tylko musimy czekać na nasze dzieciątko.
*miesiąc później*
Obudziłam się nagle w nocy, z powodu bólu. Brzuch strasznie mnie bolał, więc złapałam się za niego. Dokładnie wiedziałam, ze dzisiaj mija trzeci dzień po terminie, dlatego wiedziałam o co chodzi. Obudziłam Nialla i powiedziałam o co chodzi. Zdenerwował się i raptem wskoczył w ubranie. Ja zrobiłam to samo, jednak bardziej spokojnie. Wiadomo, że jest to moje pierwsze dziecko i nie urodzi się po 10 minutach od bóli.
Kiedy już się ogarnęłam, kazałam wziąć Niallowi moją torbę, która stała spakowana cztery dni. Już nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu urodzę. A dzisiaj nadszedł ten dzień.
Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do samochodu. Niall z piskiem opon ruszył do szpitala. Mówiłam mu, że prędzej nas zabije, zanim ja urodzę, dlatego zwolnił. Cały czas był zdenerwowany, chyba nawet bardziej niż ja. Śmiałam się z niego, ale nie zwracał na to uwagi.
*oczami Nialla*
Zabrali Klaudię na salę. A ja czekałem na korytarzu. Chciałem żeby już urodziła. Nie mogłem się doczekać. Jednak wiedziałem, że jest to dla niej coś trudnego, dlatego wiedziałem, że za szybko mogę jej nie zobaczyć.
*trzy godziny później*
Siedziałem na tym korytarzu i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Krzątałem się tam i pytałem cały czas ludzi ile to jeszcze może trwać. Była tam kobieta, która już, urodziła, dlatego mówiła mi, że to trochę potrwa. Jednak ja już nie mogłem.
Nagle z Sali wyszedł lekarz i uśmiechnął się do mnie. Ruchem ręki pokazał, że mam wejść do środka. Zrobiłem to bardzo szybko i gdy tam się znalazłem zobaczyłem Klaudię na łóżku z naszym dzieckiem na rękach. Spojrzała w moją stronę, a ja zwolniłem tępa. Uśmiechnęła się i powiedziała:
-Masz synka
-Mamy synka –poprawiłem ją i pocałowałem w czoło. Spojrzałem na nasze dziecko i uśmiechnąłem się. Był bardzo przystojnym chłopcem. Cieszyłem się, że mogę go w końcu zobaczyć. W tamtej chwili byłem najszczęśliwszym ojcem na świecie. Wziąłem małego na ręce
-Zrobisz nam zdjecie? –poprosiłem Klaudię, na co ona się zaśmiała
-Serio masz tu aparat?
-Muszę jakoś uwiecznić ten moment. Mam go w kurtce. Wyciągnij. –podałem jej ciuch i ustałem do zdjęcia.
Oddałem jej naszego synka, a ona położyła go koło siebie. Wyciągnąłem z jej torby misia, którego tam wpakowałem kiedy nie widziała. Położyłem go między jego małymi rączkami i sam zrobiłem mu zdjęcie. Które wstawiłem na tt z podpiskiem „Mój mały synek, właśnie się urodził. Jako pierwsi możecie go zobaczyć” I schowałem telefon do kieszeni.


              *narrator*
Chłopiec został nazwany imieniem Liam, na cześć wujka, dzięki któremu para się poznała.

Wzięli ślub w kwietniu, następnego roku. Teraz są szczęśliwą rodziną, na zawsze.
_______________________________________
Dziękuję każdemu, który czytał to opowiadanie. Gdyby nie wasze komentarze, napewno bym tak daleko nie zaszła. Wszystko zawdzięczam osobom, które mnie motywowały. Bardzo wam dziękuję :* Teraz za dużo, wam nie napiszę, bo mam karę i rodzice nie wiedzą, że jestem, napisałam wam troche prędzej, wiec wiecie jak was kocham :* Teraz już to był ostatni wpis, dziękuję tym którzy czytali :) :*

piątek, 6 września 2013

Rozdział 36.

-Jest pan chłopakiem, pani Klaudii? –lekarz zwrócił się do mnie, a ja się uśmiechnąłem i odpowiedziałem, że tak.
-No to gratulacje. Zostaniecie rodzicami. –lekarz w końcu wydusił z siebie słowa, które strasznie mnie uradowały. Przez chwilę mnie zamurowało, nie wiedziałem co mam robić, lecz po chwili uśmiech pojawił mi się na twarzy i przytuliłem Klaudię. Dziewczyna lekko się zaśmiała.
-Przecież nie jestem nawet dorosła.
-Ale jak nasz maluszek się urodzi, będziesz..
Byłem taki szczęśliwy, że słowami nie mogę tego opisać. Cieszyłem się jak małe dziecko z zabawki. Nie wiedziałem co mam powiedzieć mojej kochanej dziewczynie. Miałem nadzieję, że ona cieszy się razem ze mną i tak samo. Lecz wiem, że jest teraz wykończona, z siniakami, więc chcę żeby odpoczywała… Przez chwilę bałem się, że lekarz powie coś co zmieni nasze życie, że to będzie coś złego, a stało się wręcz przeciwnie. Chciałem wybiec z budynku i krzyknąć na cały Londyn, że zostanę ojcem i gdyby była taka możliwość zrobiłbym to. Chwilę się zamarzyłem i nie zwracałem uwagi na ukochaną, która lekko chrząknęła. Zwróciłem się w jej stronę.
-Przepraszam, ale jestem strasznie szczęśliwy.
-Jesteś pewien, że damy radę? –zapytała i widziałem, że nie jest co do tego przekonana. Bała się tego.
-Kochanie nie bój się –podniosłem jej podbródek- damy radę, kochamy się i kochamy nasze dziecko. Kiedy ono się urodzi, będziesz dorosła i nikt nie będzie mógł nic zrobić. Sama będziesz o wszystkim decydować. I już się nie martw. Już jestem z tobą i przez wszystko przejdziemy razem. Pamiętaj, że Cię kocham –na jej ustach zawitał uśmiech, przez co ja też się uśmiechnąłem. Pocałowałem ją delikatnie w usta, a ona tylko wydukała, dwa piękne polskie słowa
-Kocham Cię
Myślała, że może tego nie zrozumiem, ale to znam bardzo dobrze. Jestem dumny, że matką mojego dziecka, będzie piękna Polka. Jestem naprawdę wielkim szczęściarzem.
*tydzień później*
Dzisiaj przyjechałem po Klaudię do szpitala. Dopiero teraz wychodzi, ale to nic. Lepiej, żeby było wiadomo, że wszystko z nią okej.
Wszedłem do wielkiego budynku i podążyłem w stronę Sali w której leżała moja ukochana. Zapukałem do drzwi i wszedłem nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Klaudia siedziała na łóżku i patrzała przed siebie, lecz gdy zorientowała się, że przyszedłem, odwróciła się w moją stronę. Posłałem jej ciepły uśmiech i podszedłem bliżej. Pocałowałem ją czule w usta, a ona swoje ręce zawiesiła na mojej szyi. Chciałbym całować ją co chwilę i robię to za każdym razem, kiedy tylko nadarzy się okazja. Po tym jej porwaniu zacząłem bardziej ją doceniać. Myślałem, że już mocniej nie można. A jednak. Kiedy nie było jej ze mną i miałem świadomość że oni mogą jej coś zrobić, a ja mogę jej już nie zobaczyć, byłem zły. Teraz spędzam każdą chwilę z nią. Cieszę się każdą chwilą spędzoną z nią, bo nigdy nie wiadomo, kiedy może się coś wydarzyć.
-Gotowa?
-Jasne
Złapałem ją za rękę i razem ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szpitala, przed którym roiło się od fotoreporterów i fanek. Wiedziałem, że Klaudii może się to nie podobać, może być wykończona, więc byłem na nich zły, ale kiedy ona cały czas się uśmiechała, ja byłem o to spokojniejszy.
Opuściliśmy budynek, a światła fleszy oślepiły nas. Było wielkie zamieszanie. Pełno pytań zadawanych na raz. Chciałem krzyknąć, bo bałem się o nią. Chciałem się o nią troszczyć, lecz moja ukochana złapała mnie mocniej za rękę, przez co na nią pojrzałem. Posłała mi uspokajający uśmiech, i się uspokoiłem.
Jakoś dostaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy. Nikt oprócz nas dwóch, no i lekarzy nie wiedział, że zostaniemy rodzicami. Dzisiaj był dzień, kiedy się o tym dowiedzą. Nie mogę się doczekać ich reakcji.
Weszliśmy do domu  i przy drzwiach zrobiło się straszne zamieszanie. Każdy przybiegł i zaczął obściskiwać moją Klaudię. Śmiałem się z nich, ale sam znałem to uczucie ulgi, co oni. Przyglądałem się im z zaciekawieniem, ale nie mogłem się doczekać tego szczególnego momentu. Nie dawałem po sobie poznać, że jestem strasznie podekscytowany, ale byłem.
-Tak się cieszymy, że wróciłaś do domu.
-Ja tez
-No dobra, koniec tego. Idziemy do kuchni. –pognałem ich i wszyscy poszli tam gdzie im kazałem.
-No to mamy dla was jedną, małą niespodziankę –powiedziała Klaudia, a ja złapałem ją za rękę.
-Nie taką małą. –uśmiechnąłem się, a wszyscy patrzyli na nas z zaciekawieniem wypisanym na twarz, a śmiać mi się chciało, ale próbowałem zachować powagę.
-No mówicie już! Bo nie wytrzymam! –krzyknął Hazza i każdy się zaśmiał. Spojrzeliśmy z Klaudią na siebie w tym samym czasie i powiedzieliśmy:
-Będziemy mieli dzieco!
Wtedy dopiero zapanował wielki chaos. Wszyscy zaczęli krzyczeć, piszczeć i cieszyć się. Byliśmy uradowani, że tak pozytywnie to przyjęli. Nie spodziewaliśmy się tego.
Każdy podszedł i składał życzenia. A na sam koniec był wielki wspólny przytulas.
*Oczami Klaudii, godzina później*
Siedzieliśmy w pokoju i jedliśmy popcorn, a za to Niall skakał po kanałach szukając czegoś odpowiedniego. Zapomniałam już o całym porwaniu i zaczęłam cieszyć się tym co mam. Każdą chwilę z przyjaciółmi, z Niallem spędzałam jak najlepiej. Bo wiedziałam teraz że wszystko w życiu możliwe…
*8 miesięcy później, dzień urodzin Klaudii*
Dzisiaj ten wspaniały dzień. Obudziłam się z samego rana o 9. Przetarłam oczy, a uśmiech pojawił się mi na twarzy. Leżałam w łóżku i przypominałam sobie urodziny w zeszłym roku. Wtedy nawet nie myślałam, że rok później mogę siedzieć z wielkim brzuchem. Że będę z Niallem. Nic a nic…
Dziecko ma wyjść za miesiąc. W sierpniu. Już nie mogę się doczekać, ale teraz chcę się skupić na dzisiaj. Na moich 18 urodzinach. Jestem ciekawa co mnie w nie czeka….

 __________________________________
Wiem, że nie za długi, ale dodałam go chyba szybko, nie? Wiele z was pewnie myślało, że to będzie coś strasznego a tam okazała się ciąża : ) Co się z wami dzieje? Czemu tylko 2 kom, dotyczące rozdziału? Zawiodłam się, no ale cóż ;c Oznajmiam, że to jest chyba ostatni rozdział, przed epilogiem, ale jeszcze nie wiem dokładnie : ) 
            Do następnego / do ostatniego :**

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 35.

-Halo? Klaudia?
-Jutro, w parku koło twojego domu, o 15. Szykuj forsę! –tylko tyle zdążyłem usłyszeć i połączenie zostało zerwane. Powiedziałem chłopakom, że dzwonili…ucieszyli się. W sumie ja też. W końcu mogę ją odzyskać… minął już przecież tydzień… Nie mogłem się doczekać jutra. Cały się trząsłem. A pieniądze są przygotowane już od tygodnia. Bardzo jestem wdzięczny chłopakom, Dan i Perrie, bo cały czas  mnie wspierają. Czuję, że nie jestem z tym wszystkim sam. To miłe.
*Oczami Klaudii*
Jestem wykończona tym wszystkim. Mija tydzień od kiedy jestem tutaj. Mam już dość. Niby cały czas leżę, odpoczywam, ale cały czas wszystko mnie boli. Od jakiegoś czasu, od paru dni boli mnie brzuch. Ale wiadomo, że oni mają to wszystko gdzieś. Zaczęłam się bać bo przecież na samym początku kopnął mnie jeden z nich w brzuch, a co jeśli coś się stało? Naprawde jestem wystraszona. Tak strasznie chcę stąd wyjść.
-Jutro wyjeżdżasz, ale jeżeli wszystko pójdzie dobrze….
Jego słowa utknęły mi w głowie. Gdy tylko wyszedł z pomieszczenia na moich ustach pojawił się uśmiech. Byłam zadowolona, że w końcu mnie wypuszczą, czasami traciłam nadzieję, że w ogóle stąd wyjdę.
Położyłam się do łóżka i próbowałam usnąć. Chciałam, żeby ten dzień minął mi jak najszybciej.
*następny dzień, godzina 14:35*
Przyszli po mnie. Było ich paru, ale tylko jeden złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić na zewnątrz. Wsadzili mnie do samochodu i po chwili ruszyliśmy. Minęło zaledwie 10 minut jazdy, a oni już gdzieś dzwonili. Byłam pewna, że do Nialla, bo w końcu od niego chcą pieniądze, okup za mnie. Z jednej strony się cieszyłam. W końcu nareszcie się od nich uwolnię, ale z drugiej strony jak coś pójdzie nie tak. Jeden mały poślisk i może wszystko runąć. Oni są osobami, które nie przejmują się niczym. Porwą człowieka, wezmą okup i mam nadzieję, że odstawią do domu. To jest bardzo dziwne. Czemu nigdy nie złapała ich policja? Czy ludzie zawsze działali na własną rękę? Nie bali się? Nie wiem. Bardzo dziwi mnie ich zachowanie…. Niby się cieszę, ale się boję. Bo mogą mnie po prostu zabić.
*Oczami Nialla*
Gdy dochodziła już 15, zjawiłem się na miejscu gdzie miałem. Czułem się bezpieczniejszy, bo była dookoła policja, ale jeżeli oni się dowiedzą, to co? Mogą ją zabić i mogę nigdy jej nie zobaczyć. Na początku nie chciałem policji, chciałem sam się wszystkim zająć, ale moi przyjaciele mnie do tego przekonali. Wytłumaczyli mi, że tak będzie o wiele lepiej. Ale dziwię się dlaczego oni porwali dziewczynę sławnego chłopaka. Przecież wiadomo, że o tej sprawie będzie głośno na całym świcie. Jeżeli dowiedzą się czegokolwiek już będzie wielka afera. Z małej rzeczy zrobią dużą i tak zaczął się plotki itp.
   Spojrzałem na zegarek. Było 2 po 15. Zacząłem tuptać nogą. Nie mogłem się doczekać tego momentu, kiedy w końcu ją zobaczę. Kiedy będą mógł ją przytulić i już nie wypuścić. Tak bardzo chciałem już ją zobaczyć.
Zadzwonił po raz kolejny mój telefon. Odebrałem.
-Za chwilę podjedzie samochód, okno będzie otwarte. Wrzucisz tam worek z pieniędzmi.
-A co z Klaudią?
-Spokojnie. Dziewczyna wysiądzie. –rozłączyli się, a ja zacząłem się rozglądać i szukać samochodu. Nie minęła chwila i już zajechali. Przestraszyłem się lekko, ale w końcu jestem facetem i muszę być twardy. Tak jak powiedzieli. Okno było otwarte. Wrzuciłem tam wór, a oni odjechali. Już się bałem, ze jej mi nie oddali. Lecz gdy cały kurz który po nich został, zniknął, zobaczyłem ją. Leżała na poboczu. Podbiegłem do niej i zobaczyłem jak policja zaczęła ścigać porywaczy.
Klaudia była cała posiniaczona. Zacząłem się o nią bać. Z jednego z policyjnych samochodów wybiegł Liam. Był sam. Mimo, ze ich prosiłem, żeby nie jechali z nami, on pojechał. Wiem, że się o nią martwi. W końcu to jego kuzynka. Martwi się o nią itd. A szczerze to w tamtej chwili nie był to mój największy problem. Moja dziewczyna była pobita i posiniaczona. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło. Kazałem mu zadzwonić po karetkę. Zrobił to o co prosiłem i już po chwili jechałem z nimi do lekarza. Klaudia była nie przytomna. Lekarze ułożyli ją na łóżku i wjechali do jednej z Sali. Ja czekałem z Li na korytarzu. Po 10 minutach pozwolili mi do niej wejść, więc zrobiłem to. Lekarz powiedział, że zaraz przyjdzie bo idzie sprawdzić wyniki. Ja stanąłem koło niej i ją mocno przytuliłem. Otworzyła oczy i jedna łza spłynęła jej po policzku.
-Już myślałam, że nigdy Cię nie zobaczę
-Nie martw się, teraz już nigdy cię nie zostawię. Będę cię pilnował
*20 min później*

W końcu do Sali wszedł lekarz. Nie mogłem z jego twarzy wywnioskować czy wszystko jest okej, czy nie, dlatego czekałem na jego słowa…
______________________________________
Wiem, że zawaliłam ten rozdział, wyszedł taki nijaki, musieliście na niego długo czekać a tu takie coś. Bardzo was przepraszam. Postaram się następny napisać lepiej ;c 
Do następnego :**
PS. Juz nie długo koniec bloga i jak sądzicie co lekarz powie im? 

poniedziałek, 2 września 2013

Infoo :D

Napiszę wam, że nie dokładnie teraz kiedy pojawi się rozdział, myślę, że jak będę czas to się za niego wezmę, bo mam pomysł. Jak na razie mam coś innego do zrobienia, więc przepraszam, ale w tym tygdniu pojawi się na 100% : ) Czekajcie! :**
I wgl. jak tam rozpoczęcie? Jak nowa klasa? Jak plan lekcji?
Ja wam napiszę, że rozpoczęcie? OKEJ! Każda z dziewczyn gadała, że nie wiadomo było kogo słuchać, ale jutro będziemy już mogli gadać do bólu :D Nowa klasa? Prawie została taka sam, tylko pare osób doszło, a w tym dwie najgorsze dziewczyny! Lalunie jedne! Nie lubię ich, ale jakoś muszę sobie dac radę :D A plan lekcji ? Znam tylko na jutro :D hahahah xd Mam 7 lekcji, na 8 i nie ma w tym WF-u :CCC
Załamka :D
            Do następnej notki :*

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 34.

Obudziłam się w tym miejscu w którym wczoraj usnęłam, czyli w rogu pokoju. Złapałam się za kostkę, która strasznie mnie bolała, gdy tylko próbowałam wstać. Naprawdę nie wiem, co oni ze mną robili, dlaczego na moim ciele jest tyle siniaków, zadrapań i dlaczego kostka zaczęła boleć mnie dopiero po jakimś czasie? Naprawdę nic nie wiedziałam. A faceta, który mnie tu przetrzymuje się bałam.
Gdy jakoś udało się wstać, przeszłam na łóżko. Usiadłam na nim i spojrzałam w górę, w okno. Słońce świeciło, więc musiała być ładna pogoda. Tak strasznie chciałam wyjść na świeże powietrze. Szkoda tylko, że to jest niemożliwe. Nigdy, ale to nigdy nie sądziłam, że mogę zostać porwana. A jednak. To zaszło tak nie spodziewanie. Gdybym o tym wiedziała, pożegnałabym się ze wszystkimi. Przecież nie wiadomo, czy upuszczę jeszcze ten pokój. Mogę zostać tutaj do końca mojego życia, które może szybko się zaczęło, a jeszcze szybciej skończy.
Nagle usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach. Spojrzałam w ich kierunku, a już po chwili pojawił się w nich ten sam chłopak, który był ze mną prawie od początku. Wszedł z talerzem, który postawił na łóżko. Leżały na nim kanapki, które zaczęłam pomału jeść. Nie patrzałam na niego, bo nie miałam najmniejszej ochoty. Brzydziłam się nim. Nie wierzyłam, że ludzie tacy jak on są zdolni do czegoś takiego. Wyglądał jakby tego nie chciał, a musiał. Od samego początku wierzyłam, że on jest inny. Że wcale tego nie chciał. Jednak co z tego? Przecież i tak nic nie zrobi. On mnie nie wypuści, bo sam oberwie.
Kiedy zjadłam on zabrał talerz i wyszedł z pokoju, ale nawet nie zamknął drzwi. Od razu poderwałam się z miejsca i zaczęłam biec w ich stronę. Wyszłam z pokoju i znalazłam się na jakimś korytarzu. Szybko biegłam, nie zważając na moją kostkę, która przy każdym kolejnym kroku, bolała mnie coraz bardziej. Otworzyłam drzwi do pierwszego lepszego pomieszczenia. Bałam się że na korytarzy mogę spotkać kogoś z tych facetów. Zobaczyłam okno, więc szybko się na skrzynki, które były poukładane i prowadziły prosto do okna.
*oczami Nialla*
Nie spałem całą noc. Nie mogłem zmrużyć oka. Co chwilę wybiegam na dwór i sprawdzam czy czasem nie ma żadnego listu, ale też sądzę, że facet nie jest taki głupi i wie, że jest tu policja. Wątpię w to, że tu przyjdzie, jak już pewnie będzie dzwonił.
-Niall wszystko będzie dobrze, nie masz czym się martwić. Paul załatwił już ten milion. Gdy tylko facet przyniesie list albo zadzwoni, damy mu je a on nam odda Klaudię. Wszystko będzie dobrze. Już niedługo będzie z nami. –powiedziała mi Dan i mnie przytuliła. Ale przecież, te słowa nic nie zmienią. My mamy tylko nadzieję, że będzie tak dobrze. Ale ten facet, może być prawdziwym specjalistą w takich sprawach. On może wszystko rozegrać tak, że damy mu kasę, a Klaudię on zabije. Wszystkiego można się spodziewać. Naprawdę wszystkiego.
*Oczami Klaudii*
Otworzyłam okno i chciałam z niego wyskoczyć, jednak przez chwilę się zawahałam. Nie miała lęku wysokości, ale tutaj było dość wysoko. Mogłam sobie coś zrobić. Jednak tak strasznie się bałam, że miałam gdzieś czy coś mi się stanie. Skoczyłam. Leżałam przez chwilę na chodniku, ale od razu wstałam i zaczęłam biec. Podbiegłam do jakiejś kobiety i zorientowałam się, że oni już są za mną. Szybko zaczęłam mówić:
-Proszę. Mogę się z panię zabrać? Oni mnie tu więżą. Ja chce do domu! Proszę!
-Oczywiście wejdź. –powiedziała, a ja już chciałam wskoczyć do samochodu, jednak ktoś mnie wyprzedził. Facet złapała mnie za rękę i pociągnął swoją stronę.
-Przepraszam za nią, to moja córka. Cały czas ma złudzenia i wygaduje dziwne rzeczy. Naprawdę przepraszam. Chodź słonko idziemy. –z ostatnim zdanie zwrócił się do mnie. A ja zaczęłam płakać
-On kłamie! Niech pani go nie słucha! Niech pani wezwie policję. Proszę! –krzyczałam jak głupia, ale wiedziałam, że to nic nie pomoże, bo ona uwierzy im. Miałam taką okazję do ucieczki i zmarnowałam ją. Teraz będą pilnowali mnie jeszcze bardziej, a moje szanse będą jeszcze mniejsze. Tak strasznie się bałam.
Znaleźliśmy się w pokoju. Jego oczy płonęły gniewem, a wyraz twarzy mówił sam za siebie. Nie wiedziałam co mam począć. Wiedziałam, że mi się oberwie. I się nie myliłam. Trzymał mnie za rękę i walnął w twarz. Cios był tak mocny, że się zachwiałam. Złapałam się za policzek i zaczęłam szlochać. On natomiast mnie pchnął tak, że upadłam na podłogę.
-Przez Ciebie będziemy musieli się stąd wynieść. Zadowolona? Chciałem Cię wypuścić jutro, ale chyba będziesz musiała trochę poczekać.- kopnął mnie i wyszedł z pokoju, a po nim wszedł ten  młody i zamknął drzwi. Usiadł na krześle, które sobie przyniósł i patrzył na mnie. A ja leżałam skulona na podłodze. Trzymałam kurczowo brzucha, w który przed chwilą dostałam mocnego kopniaka. Przestałam wierzyć w to, że w ogóle stąd wyjdę.
*tydzień później, oczami Nialla*
Porywacze jeszcze nie dzwonili. Strasznie się o nią boję, a nic nie mogę zrobić, nie wiem gdzie jest i co się z nią dzieje. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Jak to możliwe? Straszna jest ta sytuacja. Jedyne w czym mogłem pokładać jeszcze nadzieję, to była kobieta, która zadzwoniła na policję i mówiła coś o jakiejś dziewczynie. Kiedy wyjaśniła jak ona wyglądała, byłem pewny że to Klaudia. Wskazała nam miejsce w którym zaszło całe to zdarzenie, jednak nikogo tam nie było. Ale były ślady po nich. Kiedy wszedłem do jednego z `pokoi` poczułem jej zapach. Byłem pewny, że tu była. I jeszcze to łóżko. Jest to opuszczony dom, więc wiadomo, ze nikt tam nie mieszkał…Ale co z tego wyszło? Nic. Dalej nie wiemy gdzie oni się znajdują. To jest straszne. Chyba załamię się psychicznie, a do tego nawet nie dzwonią, nie piszą. A ja jak sam mam się z nimi skontaktować? No jak?
*Oczami Klaudii*
Przenieśliśmy się do jakiegoś innego domu, również opuszczony. Szkoda, bo może ktoś by mnie w końcu uratował, a teraz znowu wszyscy jesteśmy w punkcie wyjścia. Strasznie się boję tych facetów, bo z dnia na dzień są coraz bardziej agresywni…
*oczami Nialla*

Minęły kolejne trzy godziny. Dzień ciągnął się niemiłosiernie. Aż nagle zadzwonił mój telefon. Aż podskoczyłem w miejscu i szybko po niego sięgnąłem. Wyświetlił się numer Klaudii, miałem nadzieję, że to ona, odebrałem i usłyszałem…
_____________________________
Taki po nico ten rozdział, ale niech już jest : ) Przez jakiś czas nie miałam neta (przez dzień) haaha i nie wiem czy czasem nie będę go miała częściej ;c Więc jak co, miejcie się na baczności!
Smutno mi bo pod ostatnim rozdziałem osoby które komentowały, akurat teraz tego nie zrobiły, nie wiem czemu, ale nie będę się użalać. Dzisiaj są urodziny Liama! Tak bardzo chciałabym mu złożyć teraz życzenia osobiście ;c Ahh... ;c
No ale jedno mam tylko pocieszenie: 
JUTRO THIS IS US! Jedziecie? Cieszycie się? Nie możecie się doczekać tak jak ja? Zapewne tak! <3 
   No i tak na koniec jeszcze zapraszam was na mojego nowego bloga, tam rozdziały pojawiają się szybko, chociaż są dopiero 3 rozdziały, ale to nic. Na pewno wam się spodoba, wejdźcie, przeczytajcie i pozostawcie po sobie ślad : ) Dziękuję! <3 http://mylifemyworldopowiadanieoonedirection.blogspot.com/
A i jeszcze coś... dziękuję za 6,368 wyświetleń i za 200 komentarzy : ** Jesteście kochani, chociaż nie wszyscy w was komentują ;c
      Do następnego :**