Obudziłam się w tym miejscu w którym wczoraj usnęłam, czyli
w rogu pokoju. Złapałam się za kostkę, która strasznie mnie bolała, gdy tylko
próbowałam wstać. Naprawdę nie wiem, co oni ze mną robili, dlaczego na moim
ciele jest tyle siniaków, zadrapań i dlaczego kostka zaczęła boleć mnie dopiero
po jakimś czasie? Naprawdę nic nie wiedziałam. A faceta, który mnie tu
przetrzymuje się bałam.
Gdy jakoś udało się wstać, przeszłam na łóżko. Usiadłam na
nim i spojrzałam w górę, w okno. Słońce świeciło, więc musiała być ładna
pogoda. Tak strasznie chciałam wyjść na świeże powietrze. Szkoda tylko, że to
jest niemożliwe. Nigdy, ale to nigdy nie sądziłam, że mogę zostać porwana. A
jednak. To zaszło tak nie spodziewanie. Gdybym o tym wiedziała, pożegnałabym
się ze wszystkimi. Przecież nie wiadomo, czy upuszczę jeszcze ten pokój. Mogę
zostać tutaj do końca mojego życia, które może szybko się zaczęło, a jeszcze
szybciej skończy.
Nagle usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach. Spojrzałam w
ich kierunku, a już po chwili pojawił się w nich ten sam chłopak, który był ze
mną prawie od początku. Wszedł z talerzem, który postawił na łóżko. Leżały na
nim kanapki, które zaczęłam pomału jeść. Nie patrzałam na niego, bo nie miałam
najmniejszej ochoty. Brzydziłam się nim. Nie wierzyłam, że ludzie tacy jak on
są zdolni do czegoś takiego. Wyglądał jakby tego nie chciał, a musiał. Od
samego początku wierzyłam, że on jest inny. Że wcale tego nie chciał. Jednak co
z tego? Przecież i tak nic nie zrobi. On mnie nie wypuści, bo sam oberwie.
Kiedy zjadłam on zabrał talerz i wyszedł z pokoju, ale nawet
nie zamknął drzwi. Od razu poderwałam się z miejsca i zaczęłam biec w ich
stronę. Wyszłam z pokoju i znalazłam się na jakimś korytarzu. Szybko biegłam,
nie zważając na moją kostkę, która przy każdym kolejnym kroku, bolała mnie
coraz bardziej. Otworzyłam drzwi do pierwszego lepszego pomieszczenia. Bałam
się że na korytarzy mogę spotkać kogoś z tych facetów. Zobaczyłam okno, więc
szybko się na skrzynki, które były poukładane i prowadziły prosto do okna.
*oczami Nialla*
Nie spałem całą noc. Nie mogłem zmrużyć oka. Co chwilę
wybiegam na dwór i sprawdzam czy czasem nie ma żadnego listu, ale też sądzę, że
facet nie jest taki głupi i wie, że jest tu policja. Wątpię w to, że tu
przyjdzie, jak już pewnie będzie dzwonił.
-Niall wszystko będzie dobrze, nie masz czym się martwić.
Paul załatwił już ten milion. Gdy tylko facet przyniesie list albo zadzwoni,
damy mu je a on nam odda Klaudię. Wszystko będzie dobrze. Już niedługo będzie z
nami. –powiedziała mi Dan i mnie przytuliła. Ale przecież, te słowa nic nie
zmienią. My mamy tylko nadzieję, że będzie tak dobrze. Ale ten facet, może być
prawdziwym specjalistą w takich sprawach. On może wszystko rozegrać tak, że
damy mu kasę, a Klaudię on zabije. Wszystkiego można się spodziewać. Naprawdę
wszystkiego.
*Oczami Klaudii*
Otworzyłam okno i chciałam z niego wyskoczyć, jednak przez
chwilę się zawahałam. Nie miała lęku wysokości, ale tutaj było dość wysoko.
Mogłam sobie coś zrobić. Jednak tak strasznie się bałam, że miałam gdzieś czy
coś mi się stanie. Skoczyłam. Leżałam przez chwilę na chodniku, ale od razu
wstałam i zaczęłam biec. Podbiegłam do jakiejś kobiety i zorientowałam się, że
oni już są za mną. Szybko zaczęłam mówić:
-Proszę. Mogę się z panię zabrać? Oni mnie tu więżą. Ja chce
do domu! Proszę!
-Oczywiście wejdź. –powiedziała, a ja już chciałam wskoczyć
do samochodu, jednak ktoś mnie wyprzedził. Facet złapała mnie za rękę i
pociągnął swoją stronę.
-Przepraszam za nią, to moja córka. Cały czas ma złudzenia i
wygaduje dziwne rzeczy. Naprawdę przepraszam. Chodź słonko idziemy. –z ostatnim
zdanie zwrócił się do mnie. A ja zaczęłam płakać
-On kłamie! Niech pani go nie słucha! Niech pani wezwie
policję. Proszę! –krzyczałam jak głupia, ale wiedziałam, że to nic nie pomoże,
bo ona uwierzy im. Miałam taką okazję do ucieczki i zmarnowałam ją. Teraz będą
pilnowali mnie jeszcze bardziej, a moje szanse będą jeszcze mniejsze. Tak
strasznie się bałam.
Znaleźliśmy się w pokoju. Jego oczy płonęły gniewem, a wyraz
twarzy mówił sam za siebie. Nie wiedziałam co mam począć. Wiedziałam, że mi się
oberwie. I się nie myliłam. Trzymał mnie za rękę i walnął w twarz. Cios był tak
mocny, że się zachwiałam. Złapałam się za policzek i zaczęłam szlochać. On
natomiast mnie pchnął tak, że upadłam na podłogę.
-Przez Ciebie będziemy musieli się stąd wynieść. Zadowolona?
Chciałem Cię wypuścić jutro, ale chyba będziesz musiała trochę poczekać.-
kopnął mnie i wyszedł z pokoju, a po nim wszedł ten młody i zamknął drzwi. Usiadł na krześle,
które sobie przyniósł i patrzył na mnie. A ja leżałam skulona na podłodze.
Trzymałam kurczowo brzucha, w który przed chwilą dostałam mocnego kopniaka.
Przestałam wierzyć w to, że w ogóle stąd wyjdę.
*tydzień później, oczami Nialla*
Porywacze jeszcze nie dzwonili. Strasznie się o nią boję, a
nic nie mogę zrobić, nie wiem gdzie jest i co się z nią dzieje. Nikt nic nie
wie, nikt nic nie widział. Jak to możliwe? Straszna jest ta sytuacja. Jedyne w
czym mogłem pokładać jeszcze nadzieję, to była kobieta, która zadzwoniła na policję
i mówiła coś o jakiejś dziewczynie. Kiedy wyjaśniła jak ona wyglądała, byłem
pewny że to Klaudia. Wskazała nam miejsce w którym zaszło całe to zdarzenie,
jednak nikogo tam nie było. Ale były ślady po nich. Kiedy wszedłem do jednego z
`pokoi` poczułem jej zapach. Byłem pewny, że tu była. I jeszcze to łóżko. Jest
to opuszczony dom, więc wiadomo, ze nikt tam nie mieszkał…Ale co z tego wyszło?
Nic. Dalej nie wiemy gdzie oni się znajdują. To jest straszne. Chyba załamię
się psychicznie, a do tego nawet nie dzwonią, nie piszą. A ja jak sam mam się z
nimi skontaktować? No jak?
*Oczami Klaudii*
Przenieśliśmy się do jakiegoś innego domu, również
opuszczony. Szkoda, bo może ktoś by mnie w końcu uratował, a teraz znowu
wszyscy jesteśmy w punkcie wyjścia. Strasznie się boję tych facetów, bo z dnia
na dzień są coraz bardziej agresywni…
*oczami Nialla*
Minęły kolejne trzy godziny. Dzień ciągnął się
niemiłosiernie. Aż nagle zadzwonił mój telefon. Aż podskoczyłem w miejscu i
szybko po niego sięgnąłem. Wyświetlił się numer Klaudii, miałem nadzieję, że to
ona, odebrałem i usłyszałem…
_____________________________
Taki po nico ten rozdział, ale niech już jest : ) Przez jakiś czas nie miałam neta (przez dzień) haaha i nie wiem czy czasem nie będę go miała częściej ;c Więc jak co, miejcie się na baczności!
Smutno mi bo pod ostatnim rozdziałem osoby które komentowały, akurat teraz tego nie zrobiły, nie wiem czemu, ale nie będę się użalać. Dzisiaj są urodziny Liama! Tak bardzo chciałabym mu złożyć teraz życzenia osobiście ;c Ahh... ;c
No ale jedno mam tylko pocieszenie:
JUTRO THIS IS US! Jedziecie? Cieszycie się? Nie możecie się doczekać tak jak ja? Zapewne tak! <3
No i tak na koniec jeszcze zapraszam was na mojego nowego bloga, tam rozdziały pojawiają się szybko, chociaż są dopiero 3 rozdziały, ale to nic. Na pewno wam się spodoba, wejdźcie, przeczytajcie i pozostawcie po sobie ślad : ) Dziękuję! <3 http://mylifemyworldopowiadanieoonedirection.blogspot.com/
A i jeszcze coś... dziękuję za 6,368 wyświetleń i za 200 komentarzy : ** Jesteście kochani, chociaż nie wszyscy w was komentują ;c
Do następnego :**